niedziela, 7 września 2014

Problem z Royalem

    Dziewczyna poszła do biura, ale nikogo tam nie było. Skierowała się w stronę stajni. Tam jednak Karola także nie było. Wyprowadzał on konie na wybiegi i znalazła go jak wyprowadzał Californię.
- Mogę tobie zapłacić? - zapytała wyjmując z torby portfel.
- Jasne. - powiedzał i wziął od dziewczyny pieniądze.
- Mogę ci jakoś pomóc? Niemam na razie nic do robienia, a mogę ci się odwdzięczyć za to, że chce ci się mnie uczyć.
- To czysta przyjemność, ale skoro chcesz. To masz tu listę. Wyprowadź wszystkie na tej liście. Potem nakarm te w stadninie. Masz jeszcze napisane, że trzeba osiodłać Pacyfika i Crystalla. - powiedział.
- No dobra. - powiedziała dziewczyna i wzięła kartkę od Karola.
   Była na niej masa rzeczy do wykonania.Zaczęła od wyprowadzania koni na wybiegi. Poszła do pierwszej stajni po Kaszmira. Jest to gniady koń rekreacyjny. Karo ubrała mu ochraniacze i zaprowadziła na wybieg. Razem z nim wypuściła Darkness'a i Rivera. Darkness to siwo jabłkowity koń oldenburski. Bardzo lubi Kaszmirka. River to gniady koń, który także lubi pozostałe konie. Razem z nimi wypuściła nowego konia, który miał na imię Moment. Jest to także gniady koń.
  Potem zabrała się za kolejny wybieg. Poszła po Kelly i ubrała jej ochraniacze. Wypuściła ją razem z Angellą. Jassinetą i Germanią. Wszystkie klacze miały ochraniacze, a Germania miała jeszcze derkę.
  Zabrała się za karmienie. Każdy koń dostawał dwie miarki owsa. Po prawej stronie boksu był taki mały otwór gdzie się to wrzucało. Skończyła karmić konie i osiodłała Crystalla i Pacyfika. Wyprowadziła te dla konie na pole i przywiązała je do koniowiązu.
- O już skończyłaś? A mogłabyśmi pomóc z kucami? Trzeba je złapać, a ja jak wiesz chyba nie mam siedmiu rąk. - powiedział Karol podchodząc do dziewczyny.
- Niema nikogo innego, kto mógłby ci pomóc?
- No właśnie nie ma. Pani Kasia wzięła teren i zostałem sam. Jest kilka małych dziewczynek, ale wiesz co one wiedzą o wyprowadzaniu koni.
- No dobra skoro muszę. - powiedziała dziewczyna i ruszyła powłucząc nogami.
Weszli na wybieg kucyków. Były tam same szetlandy. Niektóre kare, gniade, albo siwe, ale były też srokate. Mieli złapać Jaśminę, Welweta, Falko, Markizę, Euforię, Gummiego i Kalipso. Zabrali się do łapania. Kucyki uciekały przed nimi więc dopiero po jakiś trzydziestu minutach zabrali je z pastwiska cali spoceni i zmęczeni. Zamkneli je po dwa w boksach i poszli do Royala.
- Piękny jest. Można już na nim jeździć? - zapytała Karo podchodząc do jego boksu i głaszcząc go po czarnym pysku.
- Jeździliśmy na nim, ale kulał więc daliśmy mu przerwę i go lążujemy. A tak wogule to mogłabyć go przelążować? - zapytał instruktor i lekkim uśmiechem.
- No mogę jeżeli itak nie mam nic do robienia. - powiedziała dziewczyna i weszła do boksu.
   Stali już na hali. Koń szedł spokojnym stępem w prawo. Głowę miał opuszczoną. Po kilku minutach zakłusowali. Konik szedł bardzo ładnie.Po jakimś dłuższym czasie zagalopowali. Koń jednak nie był z tego zadowolony. Zaczął wierzgać i po piątym baranku wyrwał się Karolinie i zaczął pędzić na oślep. Podknął się o drąga leżącego na ziemi i się przewrócił.
   Okazało się, że ma skręconą przednią nogę. Czekali naprzyjazd weterynarza. Weterynarz po zobaczeniu koni stwierdził, że to tylko skręcona noga i wstawił ją w gips.
Dziewczyna porzegnała się z Karolem i poszła do domu. Ciągle pamiętała stras

sobota, 6 września 2014

Jazda z Karolem

 Karolina weszła do pokoju i przebrała się w swoje bryczesy i czerwoną koszulkę z napisem Trouble Maker. Była to jej ulubiona koszulka. Miała mnustwo koszulek z takim napisem.
Szybko zjadła obiad i poszła do Stadniny. Szła pirzek kilka minut i zobaczyła biały budynek w którym stały konie. Weszła tam do swojego ukochanego konia. Bentley stał w swoim boksie. Był on czysty, ale dziewczyna mimo wszystko go wyczyściła. Zaczeła od wyszczotkowania jego sierści zgrzebłem. Potem wyczyściła jego nogi i kopyta. Rozczesała mu grzywę i zrobiła mu siatecznę. Na ogonie zrobiła mu warkocz prawie do końca. Potem szybko poszła  do biura sprawdzić na kim jeździ. Jak się spodziewała miała mieć Bentley'a. Jeździła dzisiaj z panem Karolem. Szybko osiodłała konia. Miał on jasno niebieski czaprak i czarne siodło skokowe. Ogłowie z nachrapnikiem hanowerskim. Na nogach miał czarne, lśniące ochraniacze. Przygładzała jego grzywę na karku kiedy do stadniny wszedł pan Karol.
- O cześć Karo. Jeździsz dzisiaj? - zapytał podchodząc do boksu i opierając się o drzwiczki.
- Tak właśnie teraz mam jeździć. - powiedziała ściągając mu wodze z szyi.
- No to choć. Będziemy się męczyć. - powiedział z lekkim uśmiechem Karol i poszedł na halę.
Dziewczyna ruszyła za nim. Wyszli ze stajni i skręcili w prawo w kierunku hali. Kiedy na nią weszli stał tam tylko pan Karol odwrócony do nich plecami. KIedy usłyszał przychanie konia odwrócił się i lekko uśmiechnął.
- Wsiadaj Karo. - powiedział i usiadł na okserze.
Karolina wsiadła na Bentley'a i dopasowała sobie strzemiona. Podczas kiedy ona dociągała popręg Karo podszedł do konia i zaczął oglądać jego warkocz na ogonie i siateczkę na szyi.
- Czy jedziesz na jakieś zawody w najbliższym czasie? Na przykład dzisiaj? - zapytał patrząc na dziewczynę.
- No nie. - powiedziała poprawiając nogi w strzemionach.
- To po co zrobiłaś mu na ogonie warkocz? - zapytał zdziwiony.
- No bo mi się nudziło.
- Aha. No dobra ruszaj stępem. - powiedział i znowu oparł się o okser.
Dziewczyna wjechała na ścianę i po kilku minutach zakłusowali. Karol co jakiś czas mówił "ręce wyżej", "usztywnij nadgarstek", "siedź prosto", "pięta w dół" i "palce do konia". Mniejwięcej w połowie jazdy zagalopowali i jeździli po drągach. Potem skoczyła kilka razy kopertę i okser.
- Karo nie dobijaj mnie. Wyżej ta ręka podczas skoku. Oddaj mu ją bardziej. - powiedział Karol podczas ostatniego skoku, kiedy za mało rękę oddała.
- Nie, nie, nie!!! Znowu za mało oddałaś. Wodza ma być napięta, ale nie jak na wyścigach. Oddaj mu ją trochę. Albo nie stój. - powiedział i podszedł do dziewczyny. - Teraz zawiąż wodze i skacz z rozłożonym rękami.
- Ma skakać osiemdziesiąt centymetrów bez trzymanki? - zapytała patrząc się na Karola ze zdziwieniem.
- A kto ostatnio wygrał rejonowe zawody na Montim? No właśnie. Nie gadaj tylko jedź. - powiedział i odwrócił się na pięcie by jej nie słuchać.
  Pełna chwila skupienia. Karo zagalopowała ze stępa i zakręciła na okser. Z każdym taktem galopu okser zbliżał się niemiłosiernie. Kiedy koń zaczął się wybijać zrobiła półsiad i koń wyciągnął swój łeb. Potem wylądowali na dobrą nogę i Karo zwolniła konia do kłusa, a potem do stępa.
- No i o to chodziło Karo. - powiedział z uśmiechem. - Może nie jesteś Trouble Maker.
- Dzięki Karol wiesz. - powiedziała opuszczając wzrok na szyję konia.
- Jejku nie obrażaj się, bo kto będzie moim uczniem? Narazie wygrywam z Kasią, Jessiką i Sylwią.
- Ważne jest tylko czy z nimi wygrywasz?  - zapytała patrząc się na niego lekko zdziwiona.
- No nie. Ważne byś ty się nauczyła jeździć na poziomie złota i wyżej. Myślisz czemu biorę wszystkie jazdy z tobą i robię z nich indywidualne?
- Bo się boisz, że jak pójdę do której kolwiek z nich to mi się tam bardziej spodoba?
Popatrzył na nią z poirytowaniem.
- Karo? Mogłabyś przestać? A z resztą jeżeli tak wolisz to od następnej jazdy biorę się za ciebie. Nie będzie już obijania się. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ejj no nie przesadzaj. Już itak więcej robię od reszty zawodników.
- Może dlatego, że nic się nie uczysz? Dalej nic się nie uczysz.
Karo spuściła wzrok na konia. Nie miała siły się z nim kłucić.
- No niech ci będzie, ale chcę jeździć tylko na Montim i Bentley'u.
- Zgoda. No dobra czas już go rozsiodłać. A jak chcesz to możesz mu na razie zostawić te warkoczyki. - powiedział i ruszyli obydwoje w kierynku wyjścia. Dziewczyna zsiadła z konia przed halą i zaprowadziła go do boksu. Rozsiodłała go i jego sprzęt odniosła do siodlarni. Potem jeszcze razy wyczesała konia i dała mu marchewkę.
- Dobrze się spisałeś. - powiedziała szeptem do jego ucha. On schylił łeb i zaczął skubać siano.
  Karo wyszła z jego boksu i skierowała się w stronę biura. 




piątek, 5 września 2014

Pierwszy dzień

Pierwszy dzień w gimnazjum. Dziewczyna siedziała w ławce pod oknem. Mieściła się mniej więcej tak na środku sali. Obok niej siedziała jakaś dziewczyna z długimi brązowymi włosami. Miała na sobie strój galowy. Oczy miała wpatrzone w tablicę i notowała plan godzin. Kiedy skończyła popatrzyła się na Karolina znudzonym wzrokiem i następnie zaczęła się patrzeć na panią. Pani wychowawczyni mówiła im o przepisach w szkole i o jakichś wymaganiach. Karolina była jednak myślami gdzie indziej. Przypomniało się jej jak skakała na Montim siedemdziesiąt centymetrów. Wjechała na środek i ukłoniła się przed jury. Potem gdzy oni zadzwonili czuła każdy krok i myśl konia. On postawił uszy i skierował się na pierwszą przeszkodę. Skakali bez sesji próbnej. Ruszyli z miejsca pięknym wyciągniętym galopem. Do przeszkody zostały trzy kroki konia. Dziewczyna skróciła bardziej wodze i zrobiła półsiad. Konik przyspieszył. W pewnym momęcie odbił się tylnimi nogami i poleciał w górę. Czuła się wspaniale. Konik leciał przez chwilę. Wygiągnął łeb i po kilku którkich momętach wylądował na dobrą nogę. Skierowali się na okserek. Wyjechwaszy zakręt Karo znowu skróciła wodze, a konik po raz kolejny przeleciał nad przeszkodą bez trudu. Wylądował i skierowali się na szereg. Mieli jak narazie bardzo dobry czas. Konik znowu popędził i skoczyli pierwszą przeszkodę. Dziewczyna nieco go zwolniła by miał więcej czasu na dobre odbicie się. Przefruwali nad wszystkimi przeszkodami jakby od niechcenia, chociaż z pełnym zaangażowaniem.
- No dobrze choćcie na przedstawienie na dole. - powiedziała pani przerywając Karolinie jej wspomnienia.
Poszli wszyscy na dół i oglądneli bardzo nudne przectawienie o początku roku. Po zakończeniu wyszli ze szkoły. Karolina skierowała się w stronę przystanku autobusowego.
- Czekaj. - powiedział jakiś głos za nią.
Gdy się odwróciła zobaczyła dziewczynę, z którą siedziała.
- Te dziewczyny zaczynają się wywyższać i podrywać połowę chłopaków.
Karo popatrzyła się na nią pytająco.
- Chciałabym się tyko zapytać czy mogę z tobą siedzieć na wszystkich lekcjach, bo nie chcę z nią siedzieć.
- Jasne, że możesz.
- Mieszkasz tu niedaleko?
- Nie. Pół kilometra od stadniny.
- Jeździsz konno?
- Tak. A ty?
- No od trzech może czterech lat.
- Ja od sześciu, może siedmiu.
- Długo. Też mieszkam niedaleko stadniny. Idziemy razem?
- Jasne. Jeśli chcesz.
- A tak wogule to jestem Jessika, ale mówią na mnie Jess lub Jessi.
- Karolina.
Jessika przezcałą drogę mówiła o swojej starej klasie, koniach w stadninie, swoich jazdach, o chłopakach i dziewczynach z ich klasy i o wszystkim. Karolina słuchała i tylko czasami mówiła Aha, albo dobrze. Szły przez kilka kilometrów. Doszły do domu Karoliny i ona podeszła do drzwi.
- No to do jutra Karo. - powiedziała Jessi.
- No pa Jessi. - powiedziała Karo otwierając drzwi i wchodząc na górę.
W drzwiach powitał ją Magik. Magik to golden retriver. Pszli oby dwoje na górę.