piątek, 5 września 2014

Pierwszy dzień

Pierwszy dzień w gimnazjum. Dziewczyna siedziała w ławce pod oknem. Mieściła się mniej więcej tak na środku sali. Obok niej siedziała jakaś dziewczyna z długimi brązowymi włosami. Miała na sobie strój galowy. Oczy miała wpatrzone w tablicę i notowała plan godzin. Kiedy skończyła popatrzyła się na Karolina znudzonym wzrokiem i następnie zaczęła się patrzeć na panią. Pani wychowawczyni mówiła im o przepisach w szkole i o jakichś wymaganiach. Karolina była jednak myślami gdzie indziej. Przypomniało się jej jak skakała na Montim siedemdziesiąt centymetrów. Wjechała na środek i ukłoniła się przed jury. Potem gdzy oni zadzwonili czuła każdy krok i myśl konia. On postawił uszy i skierował się na pierwszą przeszkodę. Skakali bez sesji próbnej. Ruszyli z miejsca pięknym wyciągniętym galopem. Do przeszkody zostały trzy kroki konia. Dziewczyna skróciła bardziej wodze i zrobiła półsiad. Konik przyspieszył. W pewnym momęcie odbił się tylnimi nogami i poleciał w górę. Czuła się wspaniale. Konik leciał przez chwilę. Wygiągnął łeb i po kilku którkich momętach wylądował na dobrą nogę. Skierowali się na okserek. Wyjechwaszy zakręt Karo znowu skróciła wodze, a konik po raz kolejny przeleciał nad przeszkodą bez trudu. Wylądował i skierowali się na szereg. Mieli jak narazie bardzo dobry czas. Konik znowu popędził i skoczyli pierwszą przeszkodę. Dziewczyna nieco go zwolniła by miał więcej czasu na dobre odbicie się. Przefruwali nad wszystkimi przeszkodami jakby od niechcenia, chociaż z pełnym zaangażowaniem.
- No dobrze choćcie na przedstawienie na dole. - powiedziała pani przerywając Karolinie jej wspomnienia.
Poszli wszyscy na dół i oglądneli bardzo nudne przectawienie o początku roku. Po zakończeniu wyszli ze szkoły. Karolina skierowała się w stronę przystanku autobusowego.
- Czekaj. - powiedział jakiś głos za nią.
Gdy się odwróciła zobaczyła dziewczynę, z którą siedziała.
- Te dziewczyny zaczynają się wywyższać i podrywać połowę chłopaków.
Karo popatrzyła się na nią pytająco.
- Chciałabym się tyko zapytać czy mogę z tobą siedzieć na wszystkich lekcjach, bo nie chcę z nią siedzieć.
- Jasne, że możesz.
- Mieszkasz tu niedaleko?
- Nie. Pół kilometra od stadniny.
- Jeździsz konno?
- Tak. A ty?
- No od trzech może czterech lat.
- Ja od sześciu, może siedmiu.
- Długo. Też mieszkam niedaleko stadniny. Idziemy razem?
- Jasne. Jeśli chcesz.
- A tak wogule to jestem Jessika, ale mówią na mnie Jess lub Jessi.
- Karolina.
Jessika przezcałą drogę mówiła o swojej starej klasie, koniach w stadninie, swoich jazdach, o chłopakach i dziewczynach z ich klasy i o wszystkim. Karolina słuchała i tylko czasami mówiła Aha, albo dobrze. Szły przez kilka kilometrów. Doszły do domu Karoliny i ona podeszła do drzwi.
- No to do jutra Karo. - powiedziała Jessi.
- No pa Jessi. - powiedziała Karo otwierając drzwi i wchodząc na górę.
W drzwiach powitał ją Magik. Magik to golden retriver. Pszli oby dwoje na górę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz