Karolina weszła do pokoju i przebrała się w swoje bryczesy i czerwoną koszulkę z napisem Trouble Maker. Była to jej ulubiona koszulka. Miała mnustwo koszulek z takim napisem.
Szybko zjadła obiad i poszła do Stadniny. Szła pirzek kilka minut i zobaczyła biały budynek w którym stały konie. Weszła tam do swojego ukochanego konia. Bentley stał w swoim boksie. Był on czysty, ale dziewczyna mimo wszystko go wyczyściła. Zaczeła od wyszczotkowania jego sierści zgrzebłem. Potem wyczyściła jego nogi i kopyta. Rozczesała mu grzywę i zrobiła mu siatecznę. Na ogonie zrobiła mu warkocz prawie do końca. Potem szybko poszła do biura sprawdzić na kim jeździ. Jak się spodziewała miała mieć Bentley'a. Jeździła dzisiaj z panem Karolem. Szybko osiodłała konia. Miał on jasno niebieski czaprak i czarne siodło skokowe. Ogłowie z nachrapnikiem hanowerskim. Na nogach miał czarne, lśniące ochraniacze. Przygładzała jego grzywę na karku kiedy do stadniny wszedł pan Karol.
- O cześć Karo. Jeździsz dzisiaj? - zapytał podchodząc do boksu i opierając się o drzwiczki.
- Tak właśnie teraz mam jeździć. - powiedziała ściągając mu wodze z szyi.
- No to choć. Będziemy się męczyć. - powiedział z lekkim uśmiechem Karol i poszedł na halę.
Dziewczyna ruszyła za nim. Wyszli ze stajni i skręcili w prawo w kierunku hali. Kiedy na nią weszli stał tam tylko pan Karol odwrócony do nich plecami. KIedy usłyszał przychanie konia odwrócił się i lekko uśmiechnął.
- Wsiadaj Karo. - powiedział i usiadł na okserze.
Karolina wsiadła na Bentley'a i dopasowała sobie strzemiona. Podczas kiedy ona dociągała popręg Karo podszedł do konia i zaczął oglądać jego warkocz na ogonie i siateczkę na szyi.
- Czy jedziesz na jakieś zawody w najbliższym czasie? Na przykład dzisiaj? - zapytał patrząc na dziewczynę.
- No nie. - powiedziała poprawiając nogi w strzemionach.
- To po co zrobiłaś mu na ogonie warkocz? - zapytał zdziwiony.
- No bo mi się nudziło.
- Aha. No dobra ruszaj stępem. - powiedział i znowu oparł się o okser.
Dziewczyna wjechała na ścianę i po kilku minutach zakłusowali. Karol co jakiś czas mówił "ręce wyżej", "usztywnij nadgarstek", "siedź prosto", "pięta w dół" i "palce do konia". Mniejwięcej w połowie jazdy zagalopowali i jeździli po drągach. Potem skoczyła kilka razy kopertę i okser.
- Karo nie dobijaj mnie. Wyżej ta ręka podczas skoku. Oddaj mu ją bardziej. - powiedział Karol podczas ostatniego skoku, kiedy za mało rękę oddała.
- Nie, nie, nie!!! Znowu za mało oddałaś. Wodza ma być napięta, ale nie jak na wyścigach. Oddaj mu ją trochę. Albo nie stój. - powiedział i podszedł do dziewczyny. - Teraz zawiąż wodze i skacz z rozłożonym rękami.
- Ma skakać osiemdziesiąt centymetrów bez trzymanki? - zapytała patrząc się na Karola ze zdziwieniem.
- A kto ostatnio wygrał rejonowe zawody na Montim? No właśnie. Nie gadaj tylko jedź. - powiedział i odwrócił się na pięcie by jej nie słuchać.
Pełna chwila skupienia. Karo zagalopowała ze stępa i zakręciła na okser. Z każdym taktem galopu okser zbliżał się niemiłosiernie. Kiedy koń zaczął się wybijać zrobiła półsiad i koń wyciągnął swój łeb. Potem wylądowali na dobrą nogę i Karo zwolniła konia do kłusa, a potem do stępa.
- No i o to chodziło Karo. - powiedział z uśmiechem. - Może nie jesteś Trouble Maker.
- Dzięki Karol wiesz. - powiedziała opuszczając wzrok na szyję konia.
- Jejku nie obrażaj się, bo kto będzie moim uczniem? Narazie wygrywam z Kasią, Jessiką i Sylwią.
- Ważne jest tylko czy z nimi wygrywasz? - zapytała patrząc się na niego lekko zdziwiona.
- No nie. Ważne byś ty się nauczyła jeździć na poziomie złota i wyżej. Myślisz czemu biorę wszystkie jazdy z tobą i robię z nich indywidualne?
- Bo się boisz, że jak pójdę do której kolwiek z nich to mi się tam bardziej spodoba?
Popatrzył na nią z poirytowaniem.
- Karo? Mogłabyś przestać? A z resztą jeżeli tak wolisz to od następnej jazdy biorę się za ciebie. Nie będzie już obijania się. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ejj no nie przesadzaj. Już itak więcej robię od reszty zawodników.
- Może dlatego, że nic się nie uczysz? Dalej nic się nie uczysz.
Karo spuściła wzrok na konia. Nie miała siły się z nim kłucić.
- No niech ci będzie, ale chcę jeździć tylko na Montim i Bentley'u.
- Zgoda. No dobra czas już go rozsiodłać. A jak chcesz to możesz mu na razie zostawić te warkoczyki. - powiedział i ruszyli obydwoje w kierynku wyjścia. Dziewczyna zsiadła z konia przed halą i zaprowadziła go do boksu. Rozsiodłała go i jego sprzęt odniosła do siodlarni. Potem jeszcze razy wyczesała konia i dała mu marchewkę.
- Dobrze się spisałeś. - powiedziała szeptem do jego ucha. On schylił łeb i zaczął skubać siano.
Karo wyszła z jego boksu i skierowała się w stronę biura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz